Thailand

Pociag…
Mijamy kolejne miasta… Patrze przez okno… czarny,bialy,czarny, bialy…

Niemcy z pociagu

Niemcy z pociagu

Samolot nr1…
Przez 6 godzin zaciekawieni przegladamy co ma do zaoferowania monitor przed nami. tzw. Touch screen. Ogladamy filmy, jemy podawane sztuczne jedzenie,przytulamy sie…

lotnisko w Dubaju

lotnisko w Dubaju

Samolot nr 2…
Padamy… Przesypiamy niemal caly 6godzinny lot…

Nasz samolot

Nasz samolot

Bangkok…
Taksowka dojezdzamy do naszego hostelu.jest czysto,milo,nie mamy powodow do narzekan.jestesmy 6 godzin do przodu.czy zasniemy wieczorem?tymczasem idziemy zobaczyc okolice.

Na lotnisku wzielismy kilka map i probujemy za ich pomoca znalezc ulice Kao San – mekke backpackerow, ale okazuje sie to nie takie latwe. Mijamy liczne uliczki w ktorych znajduja sie rozmaite zaklady: fryzjerskie, krawieckie, gastronomiczne. Kobiety prosto na ulicy myja garnki, zebracy rozkladaja sie na chodnikach, a wszedzie unosi sie mdlawy zapach przypraw. Jest cieplo i parno. W koncu dochodzimy do Kao San Rd. Przed nami roztacza sie zupelnie inny swiat: ulica jest pelna turystow, tubylcow, handlarzy, przy chodnikach stoja wozki z tajskim jedzeniem, a z barow dochodza odglosy muzyki. Jest glosno, kolorowo i bardzo ciasno. Wsrod sprzedawanych smakolykow znajduja sie skorpiony i larwy, a my decydujemy sie na talerz pad thai: tradycyjnei potrawy z makaronu, kurczaka i jaj. Z poznanym turysta z USA rozmawiamy krotko o walorach Tajlandii i jej mieszkancow oraz o godnych uwagi celach podrozy. Po posilku udajemy sie zmeczeni do hotelu, aby nabrac sil na nastepny dzien pelen wrazen…

Kao San Rd

Kao San Rd

jeszcze przed…

Zostaly dwie godziny… za dwie godziny wsiadamy w pociag i ruszamy na podboj swiata 🙂

jestem juz zbyt wykonczona zeby sie nawet teraz cieszyc… troche ostatnio towarzyszyl pech moim przygotowaniom, bo i na uczelni pozostawiam pare nierozwiazanych spraw i w pracy, i do tego zeby nie bylo za malo wczoraj wieczorem mi sie popsul komputer…

No ale przynajmniej Bartek jakos dal rade ze wszystkim zdazyc… (3majcie kciuki za jego artykul!!!).

paszport – check

wiza – check

bilety – check

no… to chyba wszystko mamy…. 🙂

1 more day

Our bags are almost packed, tickets booked and visas stamped in our passports. Tomorrow the longest holiday and the biggest adventure of my life starts. How do I feel? I think it is like going into unknown, it is like the first time I landed in Spain – a little unsure about my future but aware of the fact that a new phase of my life has just started. I think it is similar this time, but not quite the same, because I won’t be there alone this time. This is a large relief, but on the other hand I have the feeling of being responsible for someone and for the first time I am not affraid of that.

We have been planning this trip since the beginning of our relationship. It has been a topic very often reoccurring in our discussions. Although we could still prepare for the trip much better we are going there with open minds: no expectations, no prejudice, no stereotypes… I can’t wait to experience Thailand and I am happy I can share the adventure with Maja.