Nasz pierwszy dzien na wyspie. Na wyspie mniej znanej… – to jeden z powodow dlaczego chcielismy tu przyjechac. Drugi to emerald cave (jaskinia) znana nam z przewodnikow. Jest to dlugi tunel zakonczony plaza posrod skal. Trzeba tam doplynac lodzia, bo nie ma innej mozliwosci aby sie tam dostac. Wybieramy sie ze szwedzka rodzinka – rodzice z dwujka dzieci – to nam troche obniza koszty. Wycieczka rusza ok 8.15 , wiec na sniadanie musimy zdazyc na 7.30. Ale budzik nie dzwoni…mijaja minuty, a my smacznie spimy… Nagle cisze przerywa glosny szczebiot jakiegos ptaka. “czy to juz nie czas?” musimy sie spieszyc, ale nawet udaje nam sie zjesc sniadanie.
Wsiadamy w dluga lodz i plyniemy na inna strone wyspy. Podplywamy do ledwo widocznej wsrod skal jaskini. Teraz juz musimy plynac o wlasnych silach. Dla chetnych sa kapoki. Ja i bartek zabieramy nasze maski i wskakujemy do wody. Zaraz widzimy, ze otacza nas ogromna lawica malenkich rybek. Kierowca naszej lodki bierze latarke i staje sie przewodnikiem. Wplywamy do jaskini. Na poczatku widzimy jeszcze ryby i zarys jaskini. Plyniemy. Zaczyna sie robic ciemniej. I ciemniej. Az w kocu otacza nas zupelna ciemnosc. Widzimy tylko nikly blask latarki wskazujacy nam droge.plyniemy. Nagle cos jasnego pojawia sie przed nami. Robi sie coraz jasniej i jasniej. W koncu naszym oczom ulazuje sie pprzesliczna malenka plaza otoczona ze wszyskich stron skalami porosnietymi wszelka roslinnoscia, z opadajacymi lianami. Woda jest przejrzysta i gdyby mieszkaly tu jakies ryby – moznaby je bez problemu zobaczyc – takowe tu jednak nie mieszkaja. Nie moZemy odzalowac, ze nie mamy ze soba aparatu, ze nie pomyslelismy wczesniej zeby kupic wodoodporny worek. Bartek z wiedza znawcy rozpoznaje skale- wapienna. Zbyt krucha zeby sie na nie wspinac, latwa do rzezbienia przez wode. Zaczynamy snuc domysly jak to sie stalo, ze powstala taka jaskinia. Na tablicy czytamy, ze kiedys przychodzili tu lokalni zbierac gniazda ptakow, pozniej piraci obrali to miejsce na swoj skarbiwc by pozniej przeniesc swe lupy gdzie indziej. Czas ruszac dalej.
Kolejny postoj jest przy skalach. Niewyposazeni szwedzi dostaja uzywane maski i fajki. Uzywanie fajki po niewiadomo jak duzej juz ilosci innych turystow wydaje nam sie bardzo niehigieniczne, wiec cieszymy sie, ze mamy wlasne.
Pod woda sa rozmaite skaly i bardzo kolorowo. Duze, male, swiecace, zolte, tenczowe, pomaranczowe, w kropki, ciapki, paski… Rybki migaja nam przed oczami. Nic dziwnego, ze nurkowie tak lubia tajlandie. Ciepla, przejrzysta woda i nietrudne do znalezienia miejsca pelne takich cudow. Widzimy tez ogromna rozgwiazde i rybe z olbrzymimi oczami. Ruszamy dalej.
Ostatnim naszym postojem jest plaza, na ktora nie ma jednak drogi ladowej- wszystko jest zbyt zarosniete. Jemy nasz owocowy lunch, budujemy zamek z piasku, wskakujemy jeszcze raz do wody i wsiadamy ponownie do lodzi.
Gdy wracamy mijamy znowu jaskinie – przy niej zacumowane jest chyba z 10 lodzi. Z jednej z wiekszych wydostaje sie spora grupka pomarancOwych kapokow. Alez mielismy szczescie widziec to miejsce jedynie ze szwedami!
26.02.2010 czwartek