Powrot na Guatemalskie ziemie

W koncu nadszedl czas aby jechac dalej na poludnie. Ruszylismy wiec dalej, po raz kolejny przekroczylismy granice – tym razem wracajac do Guatemali. Bylismy w Livingston – miescie, ktore choc jest na ladzie, nie jest polaczone zadnymi drogami. Mozna sie do niego dostac tylko woda. To ostatnie miejsce, w ktorym znalezlismy ludzi Garifuna – pochodzacych z niewolnikow, ktorzy wydostali sie z rozbitych statkow i zaczeli mieszac sie z tubylcami. Ludzi, ktorzy stworzyli swoj wlasny jezyk i kulture, no i oczywiscie wymyslili drums.

Spalismy w bardzo ciekawym hostelu. Byl on zbudowany przez Hiszpana – chyba bardzo dawno temu – na wzor zameczkow Marokanskich. Jego swietnosc dawno juz przeminela i az zal bylo patrzec na rozpadajace sie, niegdys piekne sciany, plaskorzezby, malowidla i ogrod. Nie wiedzielismy jaka byla historia tego miejsca, ale musiala byc bardzo ciekawa.

Kolejnego dnia ruszylismy jeszcze dalej – tym razem lodzia. Przejazd trwal jakies 2.5 h. Po drodze mijalismy piekne krajobrazy, male osloniete wyschnietymi lismi palm domki, cieple zrodla i mnostwo, mnostwo jachtow (jest to ponoc najbezpieczniejsze miejsce w okolicy dla jachtow, ktore chca sie schronic przed huraganem).

A potem juz tylko autobusem jechalismy do Antiguy. Wiekszosc drogi przespalismy, ale za kazdym razem gdy sie przebudzalismy nie moglismy uwierzyc jakie piekne miejsca mijamy glownie dziko zarosniete gory.

Dzisiejszy dzien spedzilismy bardzo milo, glownie na walesaniu sie po miescie. Antigua jest miastem lezacym bardzo blisko od Guatemala City (stolicy), ale duzo mniejszym i bardziej uroczym. Jest nawet wlaczona na liste UNESCO. Domki tutaj sa raczej niskie i kazdy innego koloru. Gdzie nie spojrzec, wszedzie dookola sa gory i 3 wulkany (1 aktywny).

Nasze kroki poniosly nas na jedno z pobliskich wzniesien, na ktorym stoi krzyz, i z ktorego widzielismy piekny widok na cale miasto. Poniewaz pogoda dzisiaj byla raczej zachmurzona nie bylismy wstanie zobaczyc wielu innych szczytow. Na jeden z wulkanow planujemy jechac w niedziele – prawdopodobnie jednak zapiszemy sie na jedna z jadacych tam wycieczek.

Gdy nasze nogi, zmeczone, poniosly nas w koncu na plac centralny gdzie przysiedlismy na chwilke na lawce w cieniu drzew, przysiadl sie do nas pewien starzec. Po chwili zagadal do nas. Zdal nam sie dosc dziwny, jako, ze wypytywal nas rozne informacje, ale powiedzial nam rowniez troche o terazniejszej sytuacji Guatemali. Bylismy zaskoczeni, gdy dowiedzielismy sie ze 80% zyjacych tu ludzi jest majami. Sa to jednak zazwyczaj bardzo biedni ludzie, zyjacy na swoich ziemiach, nieedukowani, czesto niepismienni. Nie jest w interesie rzadu aby ich nauczac poniewaz rzad boi sie jakichs rebeli z ich strony. Gdy tylko pojawia sie jakikolwiek chaos z ich strony, zolnierze go uciszaja sila, czesto zabijajac ludzi i zabierajac ich ziemie.

Dzieje sie tak, poniewaz, jest tylko 17 rodzin, ktore rzeczywiscie rzadza cala Guatemala. Sa to rodziny jeszcze z czasow kolonialnych. Sa bardzo bogate w porownaniu z cala inna ludnoscia. Posiadaja tu wiele ziemi, farm i roznego rodzaju interesow. Pieniadze trzymaja w bankach poza krajem – w Stanach i maja w Stanach edukuja swoje dzieci. Rzad i wojsko im glownie podlega i nie pasuje im aby majowie mieli zbyt wielkie prawa.

Zasmucila nas taka informacja o ludziach z kultury, ktora byla tu dlugo zanim stanela tu europejska noga.

Comments are closed.